Tyle razy słyszałam o przypadkach, kiedy rodzic po wielu latach od porzucenia rodziny, próbuje skontaktować się z dziećmi i prosić o wybaczenie. Za każdym razem myślałam wtedy, że ja nie wybaczyłabym nigdy. Sama pochodzę z takiej rodziny i doskonale wiem co czują opuszczone i niechciane dzieci, dlatego miałam prawo mieć na ten temat własne zdanie. Jednak ani nie myślałam o tym, że moja matka się do mnie odezwie, ani o tym, że mogłabym nie być taka pewna swojej żelaznej opinii.
Nie mam zbyt dobrych wspomnień związanych z matką, pamiętam ciągłe krzyki, pretensje albo wręcz tygodnie milczenia. Czysta przemoc psychiczna. Jestem najstarsza z rodzeństwa i myślę, że mnie to dotknęło najbardziej. Kiedy mama od nas odeszła, miałam 11 lat, a moi bracia 3 i 4. Od wtedy to ja stałam się ich opiekunką, a nasz tata dbał, żebyśmy nie głodowali. On się specjalnie nie przejął jej zniknięciem, pewnie wiedział coś więcej niż ja, ale nigdy nie powiedział mi dlaczego to zrobiła.
Przez 11 lat życia nie zdążyłam zbudować z matką żadnej relacji, nigdy mnie nie przytuliła, nie mówiła, że mnie kocha, nie przeszkadzało jej też, kiedy cały dzień chodziłam głodna. Nie mam pojęcia jakim trzeba być człowiekiem, by nie kochać własnych dzieci. Moi bracia też nie zaznali miłości z jej strony, ale oni niewiele pamiętają z tego okresu, gdy jeszcze z nami mieszkała.
Mimo opieki nad młodszym rodzeństwem i konieczności przejęcia obowiązków w domu, nauka szła mi lekko i miałam bardzo dobre oceny. Tata nie pozwolił mi załamać się po odejściu mamy i tłumaczył, że teraz nam będzie lepiej. Nie wiem czy naprawdę tak myślał, ale potrzebowałam takiej motywacji. Dzięki temu skończyłam studia i teraz ja pomagam tacie się utrzymać, bo przez ostatnie 17 lat wystarczająco się dla nas napracował. Od dwóch lat opłacam braciom studia, by też mieli szansę być kimś. A tata na spokojnie może chodzić do lekkiej pracy, by doczekać wieku emerytalnego. Moja rodzina czuje wreszcie, że żyje.
W zeszłym tygodniu dostałam wiadomość od matki. Pytała czy jesteśmy zdrowi i czy wszystko u nas w porządku. Nie odpisałam jej, a po dwóch dniach spytała czy możemy się spotkać, bo chciałaby mi coś powiedzieć. Jeszcze dwa tygodnie temu, gdyby ktoś mnie zapytał o radę, powiedziałabym, żeby absolutnie nie spotykał się z matką. Ale kiedy taka sytuacja spotkała mnie, zupełnie nie wiem co mam myśleć. Nikomu nic nie mówiłam, a matce nie odpowiedziałam… Biję się z myślami i nie widzę dobrego rozwiązania.