Po kolejnym wybryku teściowej postanowiłam otworzyć oczy mężowi. Ale to, co stało się potem było nieoczekiwane nawet dla mnie

Ojciec męża zmarł na dwa lata przed naszym ślubem. Teściowa została sama. Jeszcze jej dobrze nie znałam, ale już wtedy potrafiła nas dręczyć. Ciągle dzwoniła do syna i domagała się uwagi, a także skarżyła się na swoje zdrowie. Wydawało mi się, że musi być w fatalnym stanie, jakby conajmniej była niepełnosprawna. Ale mój narzeczony nic mi o niej nie powiedział, więc tak naprawdę nie wiedziałam, jaka jest sytuacja, więc sama postanowiłam się tego dowiedzieć.

Okazało się, że wcale nic jej nie jest. Nie dzieje się jej nic strasznego – ot, czasami ma przypadłości jak co drugi emeryt w tym kraju, ale nie można o niej powiedzieć, aby była obłożnie chora. Po tym, jak zostałam jej synową teściowa zdecydowała, że od teraz zarówno ja, jak i mąż będziemy na każdy jej telefon. W tym czasie miałam trzydzieści jeden lat i postanowiłam, że nie pozwolę sobie na takie traktowanie, od razu i otwarcie stawiając granice. Powiedziałam jej, że nie wyczekujemy przy telefonie aż zadzwoni, ani całe dnie nie spędzamy w oczekiwaniu na jej wizytę. Poza tym nie powinna się do nas wtrącać – to, jak i czym karmię syna to moja sprawa tak jak i inne sprawy, które dotyczą mnie oraz mojej rodziny. Matka męża ostrzegła mnie, że po takim moim zachowaniu zemści się na mnie i postara się o to, aby jej syn mnie zostawił. Co miałam zrobić? Na początku tylko sugerowałam jej, że nie powinna się do nas wtrącać, potem starałam się jej nie zawracać głowy, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie da się jej bezpośrednio uniknąć.

Jakbym zgadła. Teściowa zaczęła dzwonić do męża wieczorami i w weekendy mówiąc, że czuje się źle i musi do niej przyjechać. Mąż pojechał do niej raz, potem drugi, a za trzecim razem zaproponowałam mu spakowanie się i wyprowadzkę do matki, skoro i tak ciągle u niej jest.

– Oczywiście, że Tobą manipuluje, ale Ty tego nie widzisz. Jak było ostatnim razem, kiedy potrzebowała Twojej pomocy?

– No, podałem jej wodę i tabletki, no i tyle. Po prostu siedziałem obok i nic nie robiłem – powiedział i jakby nagle zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co się dzieje.

Następnym razem, gdy zadzwoniła, mąż powiedział, że zadzwoni po karetkę. Wywołała awanturę i chyba zapomniała, że udaje chorą, a wtedy dla mnie i męża wszystko stało się raz na zawsze jasne. Nie jeździł już do teściowej, a ona przestała ze mną rozmawiać. Robiła to specjalnie, jakby to miała być dla mnie kara, ale mnie to się akurat podobało. Wszystko zmieniło się, gdy urodził się nasz syn. Zaczęła często odwiedzać wnuka, dzwoniła całymi dniami aby nas pouczać twierdząc, że nie potrafimy obchodzić się z dzieckiem i bez jej złotych rad nie damy sobie po prostu rady.

Kiedy dziecko skończyło pięć lat, jeszcze bardziej zaczęła nam psuć głowę.

– Czemu nie dajecie mu korepetycji? Dlaczego nie zapisujecie go na jakieś kółka zainteresowań? Czemu dziecko nie zna jeszcze żadnego języka obcego? Wnuk mojej przyjaciółki potrafi już mówić po angielsku!

Kiedy syn poszedł do zwykłej szkoły ciągle słyszeliśmy:

– Dajecie mu zły start. Kim się stanie, kiedy będzie się uczył wśród zwykłych dzieci? Co będzie robił po zwykłej szkole?

Z mężem wierzyliśmy, że dziecku potrzebne jest prawdziwe dzieciństwo, a nie napięty grafik z milionem zajęć. Kiedy wyrazi chęć zrobienia czegoś, będziemy go wspierać, ale nic nie chcemy mu narzucać. Myślałam, że już nic nas nie zdziwi, ale teściowa stwierdziła, że powinniśmy wziąć kredyt hipoteczny na mieszkanie dla syna.

– A co mu dacie na 18-te urodziny? Ani dobrej edukacji, ani mieszkania, tak nie można!

Wtedy już nie wytrzymałam.

– Droga teściowo, a co Ty zapewniłaś swojemu dziecku? Kiedy się poznaliśmy, wprowadził się do mnie z jedną walizką. Najwyraźniej nie dostał od Ciebie mieszkania. Pracował i uczył się zaocznie, więc edukacji też mu nie dałaś. Nie mówi także w wielu językach i nie ma jakiś nadzwyczajnych umiejętności. Czy to oznacza, że jesteś złą matką?

Teściowa była wściekła.

-->