Gdy wróciłam z pracy, szybko zrobiłam zakupy i zaczęłam przygotowywać kolację, czekając na męża. Nakryłam stół wciąż czekając. Gdy już wrócił do domu, spokojnie powiedział: „Gabrysiu, ja już jadłem u mamy.” Było mi przykro, ponieważ czekałam, spieszyłam się i sama nie jadłam, bo liczyłam, że uda nam się zjeść wspólną kolację.

Mam 23 lata, a mój mąż Grzegorz, niedawno skończył 30 lat. Jesteśmy małżeństwem od prawie roku, jednak w ostatnim czasie coraz bardziej irytuje mnie jego przywiązanie do matki. Kiedy poznaliśmy się, cieszyłam się, że dobrze traktuje matkę, to naprawdę dobrze o nim świadczyło. Gdy poznaliśmy się bliżej, zauważyłam, że nie wszystko jest jednak tak piękne, jakbym chciała i coraz więcej rzeczy zaczynało mi się nie podobać. Miałam jednak nadzieję, że  kiedy pobierzemy się i będzie nieco inaczej.

Pobraliśmy się, mieszkamy osobno, a teściowa jest nadzwyczaj obecna w naszym życiu. Kilka razy dziennie dzwoni do mojego męża. Nie podoba mi się to. Gdy pytam męża jak minął mu dzień w pracy, odpowiada: „normalnie”, gdy jednak rozmawia ze swoją matką, wszystko opowiada w najmniejszych szczegółach. Później słucha przez kilkadziesiąt minut cennych wskazówek i opinii matki.

Po południu, gdy wróciłam z pracy, szybko zrobiłam zakupy i zaczęłam przygotowywać kolację, czekając na męża. Nakryłam stół wciąż czekając. Gdy już wrócił do domu, spokojnie powiedział: „Gabrysiu, ja już jadłem u mamy.” Było mi przykro, ponieważ czekałam, spieszyłam się i sama nie jadłam, bo liczyłam, że uda nam się zjeść wspólną kolację.

Kiedy odwiedzamy teściową, godzinami opowiada o narodzinach syna i jego wychowywaniu. To wszystko zaczynało mnie irytować. Wychodząc za mąż, chciałam mieć przy boku prawdziwego mężczyznę, a nie dziecko.

Czasami czuję się źle, ale nawet nie mówię o tym mężowi. Gdy jednak jego mama poczuje się gorzej, od razu zwalnia się z pracy i pędzi jej na ratunek. Niedawno, przez przypadek, teściowa wygadała się, że przed oświadczynami, mąż konsultował się z nią wiele razy. Od jakiegoś czasu myślimy o dzieciach.

Patrząc na nasze relacje, nie jestem jednak pewna czy tego chcę. Wyobrażam sobie, że i tak wszystko będzie musiało być tak, jak myśli teściowa. Moje zdanie nie będzie miało żadnej wagi. Siedzę niekiedy i myślę: wiem, że mama jest mamą, najważniejszą osobą dla każdego, nie zastąpię mu matki i nie dążę do tego, ale chciałabym być dla niego najważniejsza. Przecież jesteśmy razem w zdrowiu i w chorobie, do końca swoich dni.

Doszło do tego, że nie jestem już pewna swoich uczuć. Coraz częściej myślę o rozwodzie. Nie o takim związku marzyłam. Teściowa ma dopiero 53 lata. Myślę, że jeszcze długi czas będzie głównym  członkiem naszej rodziny, a moje słowa i tak nie zostaną usłyszane.

-->