Mój mąż i ja pracujemy zdalnie. Wczoraj siedzieliśmy przed komputerami do późna, ale udało nam się zakończyć ważny projekt.. Poszliśmy spać, około pierwszej w nocy, ale mogliśmy sobie na to pozwolić, ponieważ nasz syn miał akurat wakacje, więc nie musieliśmy wcześnie wstawać. Myśleliśmy, że dobrze się wyśpimy i nawet nie nastawialiśmy budzika, to miał być udany weekend. Ale nie tym razem…
– Monika, cześć! Dawno się nie widzieliśmy, wszystko u was w porządku? – Dzwoniła moja kuzynka, która mieszka na wsi, w zupełnie innym województwie. Nie wydaje mi się, żeby odległość tłumaczyła jej telefon o pogańskiej porze! To była szósta rano w sobotę.
– Halinko, a może potrzebujesz zegarka? Zobacz, która jest godzina. Uszanuj, proszę moją prośbę i daj mi pospać, chyba, że to coś pilnego. Jeśli nie, to po prostu zadzwoń koło południa.– Ale my już od dwóch godzin jesteśmy na nogach. Nasze obowiązki nie pozwalają nam na takie lenistwo. Wy, mieszczuchy, pewnie śpicie do południa. Co wy tam robicie, że tak się męczycie? – kontynuowała Halina.
– Uwierz mi, że nie leżymy całymi dniami. Wczoraj siedzieliśmy do późna, żeby skończyć ważny projekt dla firmy. Wy, ludzie ze wsi, pewnie kładziecie się spać z kurami, dlatego tak wcześnie wstajecie – odpowiedziałam w podobnym tonie.
– Słuchaj, mamy z mężem świetny pomysł. Chcemy przyjechać do was w odwiedziny na dwa tygodnie. Jesteśmy zmęczeni i potrzebujemy odpoczynku. Mamy akurat komu zostawić gospodarstwo pod opieką i żal nie skorzystać. Dawno się nie widzieliśmy, więc będzie okazja, żeby sobie porozmawiać.
Już wtedy wiedziałam, że oni już podjęli decyzję. Pewnie już nawet spakowali walizki, a nasza opinia ich zupełnie nie obchodzi. Halina z mężem regularnie, trzy razy do roku, przyjeżdżają do nas w gości i nigdy nie czekają na naszą zgodę. Mamy już tego serdecznie dosyć. Poza tym, oni nigdy nie zaprosili nas do siebie.
– Halino, a my akurat planujemy do was przyjechać, chcemy odpocząć od miejskiego zgiełku. Nie masz nic przeciwko, prawda?
– Skontaktuję się z tobą później – powiedziała Halina i odłożyła słuchawkę. Po dwóch godzinach zadzwoniła ponownie i powiedziała, że jej mąż jest chory, więc lepiej, żebyśmy nie przyjeżdżali. No cóż, tak to właśnie wygląda, jak my chcemy przyjechać, to zawsze jakaś choroba wyskakuje, a jak oni się wpraszają, to nagle wszyscy zdrowi. Oczywiście nawet nie zamierzałam do nich jechać, ale wiedziałam co zadziała, by zniechęcić natrętną rodzinę przed przyjazdem do nas.