Po dwudziestu latach małżeństwa dowiedziałem się o mojej żonie czegoś, z czym wciąż nie mogę się pogodzić

Od dziecka marzyłem o kochającej żonie i szczęśliwych dzieciach. W wieku dwudziestu pięciu lat oświadczyłem się pięknej dziewczynie, którą byłem zachwycony. Rok później urodził nam się syn. Byłem taki szczęśliwy. Miałem wspaniałą żonę i zdrowego, silnego syna. To oni stanowili cały sens mojego życia. Wszystko co robiłem, robiłem dla nich. Potem urodziła się nasza córka. A moje szczęście podwoiło się. Piąłem się po szczeblach kariery, a moja rodzina miała wszystko, czego potrzebowała. Kiedy moje dzieci były już dorosłe, miałem własną firmę i solidne dochody. Właśnie mniej więcej w tym czasie, gdy nasza córka skończyła dziewiętnaście lat, przekazała nam tę wiadomość.

– Mamo, tato, będę miała dziecko. Lepiej nie pytajcie o ojca dziecka. On nie istnieje!

Byliśmy wstrząśnięci tą wiadomością. Nie spodziewaliśmy się tego po naszej córce. Ale to jest życie i wszystko może się zdarzyć. Rodzina zawsze powinna się wspierać i stać za sobą. Moja córka urodziła w terminie, dziecko było zdrowe, czego nie można było powiedzieć o mojej córce. Poród był bardzo trudny, straciła dużo krwi. Potrzebowała transfuzji, ale miała rzadką grupę krwi, której brakowało w szpitalu.

Kiedy się o tym dowiedziałem, pierwsze co zrobiłem, to zgłosiłem się do oddania krwi, ale okazało się, że nie mogę być dla niej dawcą. Wpadłem w panikę, prawie zemdlałem.

Jak przez mgłę pamiętam, że na korytarzu do mojej żony podszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, przytulił ją i zapytał: „Co się dzieje z pani córką?”. Szybko wyjaśniła mu, o co chodzi i mężczyzna poszedł oddać krew. Jego krew mogła być jej przetoczona. Uspokoiłem się nieco, a gdy doszedłem do siebie, nabrałem podejrzeń. Nie wiedziałem kim jest ten człowiek, widziałem go pierwszy raz w życiu. Te podejrzenia strasznie mnie dręczyły, chciałem zapomnieć o tym, co się stało, ale nie mogłem. Te myśli chodziły za mną wszędzie.

Postanowiłem więc zrobić test na ojcostwo. Kiedy dwa tygodnie później przyszły wyniki, nie odważyłem się otworzyć koperty. Ten wynik nie mógł wpłynąć na moją miłość do dzieci. Kocham je bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Wziąłem kopertę i poszedłem do domu. Jak zwykle żona była w mieszkaniu przede mną. Spojrzałem jej w oczy, w milczeniu przekazałem kopertę i poszedłem do dzieci, żeby je przytulić.

Następnego dnia żona spakowała się i opowiedziała nam wszystko stojąc w progu. Dzieci były bardzo zdenerwowane i nawet nie wyszły, żeby ją odprowadzić. Od tego czasu minęło kilka lat. Mieszkam z dwójką dzieci i wnuczką. Po prostu uwielbiam tę małą, niegrzeczną dziewczynkę. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. A moja żona od tamtego dnia nie rozmawia ze mną. Czasem zadzwoni do dzieci, próbuje z nimi rozmawiać, ale one nie potrafią jej wybaczyć.

-->