Pojechałem do rodzinnego miasta odwiedzić moich krewnych, ale kiedy zapukałem do drzwi mojego brata, otworzyła mi nieznajoma, a to, co mi powiedziała…

Mam teraz 75 lat, ale zawsze ciągnęło mnie do mojego rodzinnego miejsca, do mojego rodzinnego miasta. Moje dzieci i wnuki nie mogły zrozumieć mojej tęsknoty.

Kiedy ożeniłem się z Jadwigą, musiałem wyjechać do innego miasta do pracy, ponieważ nie miałem własnego domu w moim rodzinnym mieście. Pojechałem więc do innego miasta, zaoszczędziłem na mieszkanie, przeniosłem rodzinę i zaczęliśmy mieszkać w nowym miejscu. Tam miałem dzieci, teraz mam wnuki i ciągle opowiadam im o mojej małej ojczyźnie, o moim dzieciństwie. Wiedziałem, że wielu moich przyjaciół już nie żyje, dawno temu pochowałem rodziców i dwóch z trzech braci.

Podjąłem decyzję, aby pojechać i spotkać się z tymi krewnymi i przyjaciółmi, którzy pozostali w tym mieście. Pomimo tego, że moje wnuki mnie zniechęcały, i tak pojechałem pociągiem. Oczywiście nikt mnie nie powitał. Po przyjeździe było mi bardzo smutno, serce ścisnęło mi się na widok moich rodzinnych stron. Noc spędziłem w hotelu, rano postanowiłem pojechać do domu brata, żeby spotkać się z krewnymi.

Nadszedł ranek, poszedłem, zadzwoniłem domofonem i zapytałem, czy mieszkają tu Pawlakowie, powiedziano mi, że Nowakowscy mieszkają w tym domu od dawna, a Pawlakowie wyprowadzili się z mieszkania 20 lat temu. Przeprosiłem i poszedłem w stronę domu mojego drugiego brata, mając nadzieję, że spotkam tam jego dzieci.

Zadzwoniłem i zadałem to samo pytanie, otrzymując tym razem pozytywną odpowiedź. Jakże się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że mieszka tam moja rodzina. Zaprosili mnie do domu, wszedłem i zaczęliśmy się poznawać. Okazało się, że w domu mieszkają moi dalecy kuzyni. Zostałem tam do rana, rozmawiając i wspominając stare czasy. Moi koledzy z klasy, którzy przeżyli, również przyszli i zaczęliśmy nostalgicznie wspominać, a rano wróciłem do domu, szczęśliwy i zadowolony. Podróż była tego warta.

-->