Karolina P. z Przybysławic pod Krakowem została uniewinniona od zarzutu zabójstwa swojego męża, który usiłował zgwałcić kobietę. Jej koszmar trwał jednak znacznie dłużej niż tylko jeden dzień. Mimo że sąd uznał, że działała w obronie koniecznej, spędziła w areszcie pół roku, a oskarżająca ją prokuratura odwoływała się od wyroków sądów niższych instancji.
Przybysławice. Karolina P. zabiła męża. 35-latek był jej katem
W czerwcu 2020 roku w małej podkrakowskiej – Przybysławicach – miejscowości został zamordowany Marcin P. (†35 l.). Śmiertelny cios w serce mężczyzny zadała Karolina P. (38 l.), jego żona. Narzędziem zbrodni okazał się nóż, którym chwilę wcześniej obierała ziemniaki. W chwili tragedii w domu były małoletnie dzieci pary: 2–letni Alanek i 4–letnia Martynka. Nie jest to jednak historia o złej żonie i dręczonym mężu, który tragicznie ginie podczas domowej awantury. Tragedia rodzinna w Przybysławicach odsłoniła gehennę, jaką przez cztery lata małżeństwa przeżywała Karolina P. i jej dzieci. Katem okazał się jej mąż.
Marcin P. przez wiele lat znęcał się nad żoną
Tuż po zadaniu śmiertelnego ciosu przerażona tym, co uczyniła, Karolina P. zaczęła reanimować męża i wzywać pomocy. Przybyli na miejsce ratownicy próbowali uratować życie Marcina P. Mężczyzna zmarł w karetce przed domem, a Karolina została wyprowadzona w kajdankach, a potem aresztowana. To wszystko działo się na oczach maleńkich, przerażonych dzieci pary. Po kilku miesiącach przed krakowskim sądem rozpoczął się proces mężobójczyni, który obnażył całą prawdę o małżeństwie kobiety. Okazało się, że to Marcin P. przez lata znęcał się nad żoną, psychicznie i fizycznie. Nadużywał alkoholu, a potem wszczynał awantury.
– Od młodych lat miał problem z alkoholem, jeździł po pijaku po wsi, a potem awanturował się. Bił żonę, ale ona się nie skarżyła, znosiła to wszystko dla dobra dzieci. Sama nie miała łatwego dzieciństwa, dlatego robiła wszystko, by dzieci wychowywały się w pełnej rodzinie. A matką była naprawdę wspaniałą – mówiła “Super Expressowi” sąsiadka małżeństwa.
Usiłowanie gwałtu na kobiecie
Podczas procesu wyszło na jaw, że podchmielony Marcin P. zmuszał żonę do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych. Tak też było 23 czerwca 2020 r. Rano Marcin P. zapowiedział żonie, że po powrocie z pracy będzie go musiała zaspokoić. Po południu przypomniał żonie o swoim żądaniu. Był pijany i agresywny. Doszło do kłótni w pokoju, ale Karolina P. nie krzyczała, bo w tym samym pomieszczeniu spał Alanek i Martynka. Zawsze w takich sytuacjach starała się chronić dzieci. Próbowała uciec na balkon i wezwać na pomoc sąsiadkę, bo to czasem hamowało zapędy męża. Niestety tym razem nie poskutkowało. Marcin P. miał przewagę fizyczną nad drobną, ważącą zaledwie 50 kg żoną. Sam był dobrze zbudowanym, postawnym mężczyzną, więc zacisnął ręce na szyi żony i zaczął ją dusić – wtedy Karolina P. sięgnęła po leżący na blacie nóż. Pierwszy cios zadała w ramię swojego oprawcy, ale to go tylko rozwścieczyło. Drugie uderzenie było już silniejsze, bo ostrze trafiło w serce.
38-latka oskarżona o zabójstwo męża
Sąd pierwszej instancji uniewinnił Karolinę P. od zarzutu zabójstwa męża. – Karolina P. odpierała jedynie atak, za jego tragiczny skutek odpowiedzialny jest sam napastnik. Nie było w tej sprawie przekroczenia granic obrony koniecznej, ale pełna obrona przed agresorem czyli mężem – mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia. Kobieta mogła wrócić do ukochanych i stęsknionych za nią dzieci. Jej szczęście nie trwało jednak długo. Prokuratura za wszelką cenę chciała wsadzić ofiarę przemocy domowej i napaści seksualnej za kratki – apelację argumentowała tym, że “sprawczyni mogła krzykiem spłoszyć napastnika, nie musiała sięgać po nóż”. – Bardzo się boję, nie zniosę kolejnej rozłąki z dziećmi, ani one ze mną. To, co się wydarzyło, to jest nasza wspólna tragedia. To nie jest tak, że ja teraz mam spokój, to we mnie zostało. Jednak staram się i robię wszystko, by moje dzieci odzyskały spokój i poczuły się bezpiecznie – mówiła “Super Expressowi” Karolina, gdy dowiedziała się o apelacji prokuratora. – One wciąż się boją, że ja zniknę – tłumaczyła kobieta. Dodała także, że gdyby mogła obronić się przed mężem w inny sposób, to z pewnością by to zrobiła.
Karolina P. niewinna
Sąd drugiej instancji nie podzielił zdania prokuratury i utrzymał wyrok uniewinniający w mocy. Prokuratorzy nie odpuścili i wystąpili do Sądu Najwyższego o kasację wyroku, której uznanie mogło skutkować w praktyce powtórzeniem całego procesu. Ostatecznie do tego nie doszło, bo 18 stycznia br. Sąd Najwyższy odrzucił skargę kasacyjną, co zakończyło całą sprawę. W uzasadnieniu postanowienia sędzia podkreślił, że wolność seksualna kobiety jest dobrem ważniejszym niż życie napastnika, który ją zaatakował. Sąd nie miał żadnych wątpliwości co do przebiegu zdarzenia, jak też przyjęcia, że w tym wypadku zaistniała okoliczność obrony koniecznej.