Kamila i bliźnięta zginęli po starciu z dwoma pociągami. “Zobaczyłem dziecięcy bucik, łzy popłynęły same”

Okoliczności tego wypadku są trudne do opisania. Kamila A. (31 l.) i dwójka bliźniaków znaleźli się na przejeździe kolejowym. Wjechali tam rowerami. Nie wiadomo dlaczego akurat w momencie, gdy jechał tamtędy pociąg osobowy relacji Łódź Fabryczna – Gdynia. Po odrzuceniu na tor, potrącił ich jeszcze skład jadący z Bydgoszczy do Warszawy. Rodzina nie miała szans.

To była jedna z tych spraw, od których włosy stają dęba. W Walentowie (woj. kujawsko-pomorskie, gmina Lubień Kujawski) rozegrał się horror, o którym mówi się do dziś. W sierpniu 2019 roku, na przejazd kolejowy wjechała Kamila A. z dwójką dzieci – 8-letnich bliźniaków. Jedno z dzieci siedziało na jej bagażniku, drugie samo kierowało rowerkiem. – Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że rowerzystka z dwójką dzieci została potrącona przez przejeżdżający pociąg. Chwilę później z drugiej strony nadjechał kolejny skład, który prawdopodobnie najechał na potrąconych – mówiła wtedy st. sierż. Anita Szefler-Ciupińska z Komendy Miejskiej Policji we Włocławku. Cała trójka zginęła na miejscu. Nie mieli żadnych szans.

Tragiczny wypadek na przejeździe kolejowym. “Zobaczyłem dziecięcy bucik…”

Weronika miała 8 lat, jej brat bliźniak Sebastian rzecz jasna tyle samo. Ich matka Kamila zginęła w wieku 31 lat. Reporter “Super Expressu” rozmawiał o tragedii z jednym z pasażerów pociągu. Pan Marian przyznał, że tę trasę pokonuje codziennie, aby dostać się do pracy. Nie słyszał huku, było tylko ostre hamowanie.

– Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem na torach dziecięcy bucik. Łzy same napłynęły mi do oczy – powiedział naszemu dziennikarzowi. Dlaczego doszło do wypadku? Prokuratura oskarżyła w tej sprawie maszynistę, Sławomira M. Śledczy dowodzą, że zbyt późno użył sygnałów dźwiękowych i mógł się pośrednio przyczynić do wypadku.

– Podejrzany Sławomir M. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy dał dostateczne podstawy do uznania, iż Sławomir M. dopuścił się zarzucanego mu czynu – informowała w 2020 roku włocławska prokuratura. Skomplikowana sprawa wciąż jest w toku. Czy gdyby maszynista użył sygnałów dźwiękowych, do tragedii by nie doszło? Tego już się niestety nie dowiemy.

-->