„Cieszyłam się, że córka w końcu znalazła narzeczonego, ale mało nie zemdlałam, gdy zobaczyłam jej wybranka serca”

„– Po prostu znam go z zupełnie innej strony. Kochanie, bardzo mi przykro, ale to jest naprawdę straszny człowiek. Od miesięcy mnie dręczy, ciągle rzuca chamskie uwagi, jest niesprawiedliwy i uwielbia się na mnie wyżywać…”.
AGNIESZKA, 45 LAT

Ciężko jest zaczynać nową pracę w zupełnie innej branży po czterdziestce, a jednak to zrobiłam.

Po latach na rynku ubezpieczeń stwierdziłam, że nie chcę do końca życia tonąć w prawnym bełkocie, papierkach, cyferkach i korporacyjnym wyścigu szczurów.

Trafiłam na wrednego karierowicza

Postanowiłam, że zacznę pracować jako fotografka dla agencji. Zawsze uwielbiałam robić zdjęcia, ale traktowałam to tylko jako przyjemną pasję. Niestety, musiałam liczyć się z tym, że mój szef prawdopodobnie będzie przynajmniej dziesięć lat młodszy ode mnie.

Byłam gotowa na różnicę wieku, ale nie na brak kultury i paskudny charakter nowego szefa. Prezes agencji zamawiającej moje zdjęcia był naprawdę ciężki w obejściu. Regularnie cmokał z dezaprobatą na widok moich prac i mówił, że „po osobie w moim wieku spodziewałby się czegoś lepszego”.

— No cóż, moje doświadczenie, jak dotąd, było głównie hobbystyczne. Proszę nie oceniać mnie przez pryzmat wieku, w branży jestem dość nowa — odpowiedziałam nieśmiało, gdy usłyszałam podobną uwagę po raz pierwszy.
— Hm… — spojrzał na mnie nieprzyjemnie. — Nie wiem, czy to była dobra decyzja. Niestety, musi się pani szybko poprawić, bo na pani miejsce mam mnóstwo lepszych i bardziej doświadczonych twórców.

Starałam się więc, brałam dodatkowe kursy i spędzałam każdą wolną chwilę na nauce. Ale dla trzydziestolatka w trampkach, który czuł nade mną władzę, to nadal było za mało.

— Dziś spóźnienie dziesięć minut? No cóż, takie podejście do pracy tłumaczy pani brak osiągnięć jak na swój wiek… — mruknął z chamskim uśmieszkiem.

W środku się gotowałam, ale milczałam. Nie chciałam się przed nim tłumaczyć i dawać mu satysfakcję, więc postanowiłam, że milczenie będzie najlepszą strategią. Po ośmiu godzinach codziennego pilnowania każdego swojego ruchu, stresu i ignorowania nieprzyjemnych komentarzy, wracałam do domu wykończona. Nie miałam czasu ani ochoty nawet na słuchanie nowinek z życia mojej córki.

Ciągle się nade mną pastwił

Córka prowadziła bujne życie towarzyskie, ale i nie zapominała o obowiązkach i nauce. Cieszyłam się, że umie znaleźć w tym balans i nigdy nie suszyłam jej głowy o imprezy czy późne powroty do domu. W końcu studia są od tego, żeby się wyszumieć i zgarnąć wspomnienia na całe życie.

— Mamo, mam już pewność, że to coś poważnego: spotykam się z takim Maćkiem. Jest taki wspaniały... —  zaczęła ćwierkać Aldonka pewnego popołudnia.

Potwornie bolała mnie głowa, byłam wykończona po pracy i marzyłam jedynie o drzemce.

— Córunia, opowiesz mi później, dobrze? Jestem naprawdę ledwo żywa… – westchnęłam, wrzucając naczynia do zmywarki.

— No dobrze, dobrze… – mruknęła niezadowolona i poszła do swojego pokoju.

Sama też poczłapałam po chwili na górę i padłam na łóżko. Przez ścianę słyszałam tylko, jak córka radośnie trajkocze przez telefon — pewnie z owym facetem z opowieści.

Nie było nawet dziewiętnastej, a ja zasnęłam jak kamień i obudziłam się dopiero rano. Czekał mnie kolejny dzień z tym bucem. Akurat oddawaliśmy duży projekt grupowy, który obgadywaliśmy i dopracowywaliśmy tygodniami. Wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik. Niestety, szef postanowił, że znajdzie sobie kolejny powód do pastwienia się nade mną… Tym razem było gorzej, bo na spotkaniu był obecny też klient, który kupił całą serię zdjęć do publikacji w magazynie.

— Pani Agnieszko, te zdjęcia to takie niedopracowane… Czy na pewno wprowadziła pani poprawki, o których mówiliśmy? — zaczepił mnie.

— Oczywiście. Widzą państwo wersję, którą wielokrotnie sprawdzaliśmy i konsultowaliśmy z zamówieniem — odpowiedziałam pewnie.

— No, nie jestem pewien, ale już nieważne — zachichotał wrednie. — Pani Agnieszka ma czasem problem ze zrozumieniem naszych oczekiwań — powiedział przepraszająco do klientów, którzy zaczęli na mnie patrzeć podejrzliwie.
Myślałam, że eksploduję. Postanowiłam jednak, że to, jak zareaguję, będzie świadczyć przede wszystkim o mnie samej.

— Może zapytam bezpośrednio państwa o wrażenia… — zwróciłam się w stronę klientów. — Będę bardzo wdzięczna za krytykę i ewentualne sugestie.

— Hm, szczerze mówiąc… – odchrząknął prezes reprezentujący klientów. — Pani zdjęcia podobają nam się najbardziej. Widać, że włożyła pani ogromną ilość pracy nie tylko w dopracowanie wizji, ale także w obróbkę graficzną.

Mój wredny szef zacisnął usta i szybko zmienił temat. Oczywiście, zupełnie zignorował uwagi klientów, ale w środku i tak triumfowałam. Po pracy pozwoliłam sobie na wizytę w galerii handlowej. Zasłużyłam na coś nowego! Świetnie się spisałam i w końcu moje umiejętności zweryfikował ktoś kompetentny. Przeglądałam właśnie sukienki na butikowych wieszakach, gdy zadzwoniła Aldona:

— Mamo, czy może do nas dzisiaj wpaść Maciek? To ten facet, o którym ci opowiadałam. Zaprosiłam go na kolację — poinformowała mnie.

— No, skoro już go zaprosiłaś, to chyba nie musisz mnie pytać o zdanie — odpowiedziałam z przekąsem.

— No tak, faktycznie… — mruknęła nieco zawstydzona. — Ale nie musisz niczego robić, ja ugotuję! Po prostu bądź w domu przed siódmą, bo chciałabym, żebyś go poznała.

— No dobrze, powinnam się wyrobić — spojrzałam przelotnie na zegarek.

Nogi się pode mną ugięły

Pół godziny później byłam już w domu. Na podjeździe stało drogie auto.
„Czyżby to tego Maćka? Albo ma bogatych rodziców, albo nie jest już studentem… Ale to ile on ma lat?” — pomyślałam zaniepokojona.— „Co jeśli to facet w moim wieku?”.

Pełna obaw weszłam do domu

— Jesteśmy w jadalni! — krzyknęła do mnie Aldona.

Rzuciłam torebkę na kanapę i podążyłam za głosem córki. Gdy tylko przekroczyłam próg jadalni, stanęłam jak wryta.

— O, dzień dobry… — przywitał się ze mną nowy chłopak córki, wyraźnie zakłopotany.

To był mój szef! Ten parszywy wyzyskiwacz i karierowicz!

— Dzień dobry — odpowiedziałam lodowato.

— My się już właściwie znamy… — mruknął z wymuszonym uśmiechem do Aldony. — Twoja mama tworzy zdjęcia dla mojej agencji.

— Coś takiego! W życiu bym nie powiedziała! — córka zaklaskała w dłonie z radości.

— Tak, znamy się — potwierdziłam zdawkowo.

— Agnieszka jest jedną z najzdolniejszych fotografek… Zawsze można na nią liczyć — wydusił z udawanym podziwem.

„Co za oszust! Dwulicowy drań!” — myślałam wściekła.

— Nie dziwi mnie to! Uwielbiam zdjęcia mamy. Cieszę się, że razem pracujecie, bo w takim razie mieliście okazję się poznać w innym środowisku, bardziej naturalnym niż kolacja chłopaka z mamą — zaśmiała się Aldona.

„O, żebyś wiedziała, mieliśmy okazję się bardzo dobrze poznać!” — sarkałam dalej w myślach. Na głos jednak nie powiedziałam niczego. Reszta kolacji upłynęła nam w niekomfortowej ciszy, którą sporadycznie przerywała Aldona, desperacko próbująca podtrzymać jakąkolwiek, nawet najbardziej błahą rozmowę.

Nie chciała mnie słuchać

Na szczęście Maciej wkrótce zrozumiał, że jest niechcianym gościem i szybko się zmył, wymawiając się zmęczeniem i dużą ilością pracy. Aldona była na mnie wściekła.

— Mamo, jak mogłaś się tak zachować?! Maciek naprawdę jest dla mnie ważny, myśleliśmy nawet już o ślubie… — napadła na mnie rozgorączkowana.

„O mój Boże, ślub  z tym bucem? Po moim trupie” — myślałam zrozpaczona.

— O co chodzi? Nie lubisz go? Nie podoba ci się, że ktoś tak młody jest twoim szefem? — kontynuowała awanturę córka.

— Nie o to chodzi. Po prostu znam go z zupełnie innej strony. Kochanie, bardzo mi przykro, ale to jest naprawdę straszny człowiek. Od miesięcy mnie dręczy, ciągle rzuca chamskie uwagi, jest niesprawiedliwy i uwielbia się na mnie wyżywać…

— I przez tyle czasu nic mi nie mówiłaś? Nagle ci się przypomniało, że w sumie to szef źle cię traktuje, jak się okazało, że jest moim chłopakiem?! —  do Aldony wydawały się nie trafiać żadne fakty.

— A po co miałam ci mówić? Uznałam to za swój problem.

— No tak, jasne… A może po prostu się przyznasz, że przeraża cię to, że dorastam? — zarzuciła mi ze łzami w oczach. — Nie chcesz mnie stracić, więc będziesz ściemniać, żeby tylko wyrwać mnie z ramion jakiegokolwiek faceta!

Nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak niedorzeczne zarzuty. Zamurowało mnie. Aldona popatrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, przekonana, że mój brak reakcji to dowód na jej słuszną tezę. W końcu wypadła z jadalni jak burza i pobiegła do swojego pokoju — oczywiście, trzaskając głośno drzwiami jak rozkapryszona nastolatka.

No i co ja mam teraz zrobić? Czekać, aż córka zmądrzeje i tolerować tego buca we własnym domu? A może trzeba działać i jak najszybciej pozbyć się Maćka z życia Aldony? Naprawdę nie wiem.

-->