Przerażające znalezisko w domu męża Doroty. Jej najbliżsi od początku to przeczuwali

Ze zdjęcia uśmiecha się śliczna blondynka w okularach. Dorota Gałuszka-Granieczny (29 l.) zaginęła blisko siedem lat temu w Niemczech. Jej najbliżsi od początku przeczuwali, że stało się coś złego. – Dorotka nie zostawiłaby syna, nie wyszłaby bez torebki, bez okularów i bez telefonu! – mówiła przed laty “Faktowi” mama zaginionej Polki, pani Barbara Gałuszka (64 l.) z Radlina (woj. śląskie). Trzeba było blisko siedmiu lat, by doszło do przełomu. Tata Doroty, pan Andrzej (†61 l.), nie doczekał tego dnia, zmarł na zawał, niedługo po zaginięciu córki.

Dorota Gałuszka-Granieczny zaginęła 18 października 2016 r. w Niemczech. Mieszkała w Selfkant od 11 lat. Miała tam rodzinę: męża Manfreda (41 l.) i wówczas 7-letniego synka Konrada. Pracowała w pizzerii i przedszkolu.

Zaginięcie Doroty Gałuszki-Granieczny w Niemczech

Najbliżsi zaginionej Polki od początku przeczuwali, że stało się coś złego. – Dorotka nie zostawiłaby syna, nie wyszłaby bez torebki, bez okularów i bez telefonu! – tłumaczyła nam niedługo po zaginięciu córki, pani Barbara. Jak przyznała wówczas, dwóch jasnowidzów powiedziało jej, że córka została zamordowana, a ciało zakopano niedaleko domu, koło wody.

Już przed laty najbliżsi Doroty mówili, że w jej związku nie działo się najlepiej. Polka chciała odejść od męża. – Zniknęła zaraz po tym, jak oświadczyła Manfredowi, że nie chce z nim być – opowiadała pani Barbara.

Zastanawiające było to, że mężczyzna miał zgłosić zaginięcie żony dopiero po trzech dniach. Przekonywał policję, że Dorota wyjechała. – Jestem przekonana, że on ma życie mojej córki na sumieniu. Albo zrobił to sam, albo posłużył się innymi rękami – mówiła “Faktowi” pani Barbara.

Rodzinnego dramatu nie przeżył pan Andrzej, tata zaginionej Polki. Niedługo po jej zniknięciu zmarł na zawał serca.

-->