Strona główna HISTORIE „Gdy podsłuchałam rozmowę mojej nowej szefowej, włosy stanęły mi dęba. Ta kobieta...

„Gdy podsłuchałam rozmowę mojej nowej szefowej, włosy stanęły mi dęba. Ta kobieta przeraża mnie coraz bardziej”

„Nikomu nie przyznałam się, że słyszałam jej rozmowę z szefową. A bardzo chciałabym wiedzieć, co Teresa wtedy zobaczyła”.

Zanim zdecydowałam się wysłać swoje CV do redakcji tego pisma, popytałam wśród znajomych o królową całego cyrku, czyli redaktor naczelną. Właściwie nikt nie potrafił mi powiedzieć o niej niczego konkretnego, poza stwierdzeniem, że jest dziwna. No cóż, mam 36 lat i z niejednego pieca chleb jadłam, więc nawet nie próbowałam zastanawiać się, co to znaczy. Najważniejsze, że nie nazwano pani B. furiatką. Z takimi też miewałam do czynienia…

Wysłałam CV, a kilka dni później zadzwoniła sekretarka pani B. i zaprosiła mnie na spotkanie. Zapytałam, czy aby nie powinnam się jakoś specjalnie przygotować do rozmowy z szefową.

– Nie – odparła z niejakim wahaniem dziewczyna i dodała coś, co zbiło mnie z tropu: – Jak dobrze pójdzie, wcale nie będzie się pani musiała odzywać.

„Dziwne” – przeleciało mi przez głowę. I przez najbliższe tygodnie taka refleksja towarzyszyła mi najczęściej.

Ledwo weszłam, siedząca za biurkiem rudowłosa kobieta gestem brody wskazała mi krzesło naprzeciwko.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale w wyrazie jej twarzy – całkiem sympatycznej zresztą – było coś takiego, że głos uwiązł mi w gardle. Siedziałyśmy więc w milczeniu. Zauważyłam, że nawet zza drzwi nie dobiegają niemal żadne odgłosy, tak jakby zespół gazety pracował w absolutnej ciszy. Dziwne…

Pani B. przyglądała mi się jasnozielonymi oczami. Wodziła wzrokiem z dołu do góry, jakby szukała czegoś na mnie czy też wokół mnie. Wreszcie odetchnęła głęboko i wyraźnie odprężona, oznajmiła:

– W redakcji wszyscy mówimy sobie po imieniu. Ja jestem Teresa, witam cię na pokładzie – uniosła się i wyciągnęła dłoń, którą szybko uścisnęłam.

Była dziwna, bez dwóch zdań! Ale przyjęła mnie do działu zdrowia, zaoferowała niezłą pensję, postanowiłam więc zapomnieć o tej idiotycznej sytuacji.
Wkrótce pochłonęła mnie praca i przestałam przejmować się szefową.

Usłyszałam dziwną rozmowę…

Z czasem nauczyłam się nawet nie dziwić zwyczajom panującym w redakcji, choćby temu, że naczelna prawie nie wychodzi ze swojego pokoiku, że kontaktuje się z zespołem jedynie za pośrednictwem swojej zastępczyni, a gdy przez kilka dni w ogóle nie przychodzi – absolutnie nikt tego nie komentuje.

Pomyślałam, że jest na coś chora i czasem potrzebuje odpocząć w domu. Wskazywałyby na to jej nienaturalnie blada karnacja i jakby nieobecny wzrok… Ale to nie była moja sprawa.

Któregoś dnia, na początku marca, usłyszałam dobiegające z pokoju naczelnej podniesione głosy. Dochodziła dziewiąta, w redakcji byłam sama. Nie mam zwyczaju podsłuchiwać, ale nietrudno było zrozumieć, o co chodzi. Zastępczyni Teresy planowała jechać w sobotę pociągiem do Krakowa, aby przeprowadzić w niedzielę wywiad z aktorem. Naczelna próbowała ją odwieść od tego pomysłu.

– Ale on nie może w innym terminie, rozumiesz? – krzyczała Wieśka.

– Zawsze jest jakiś inny termin! – przekonywała Teresa. – Pojedź w przyszłym tygodniu, nie teraz! Proszę – ściszyła głos, więcej nie usłyszałam.

W końcu Wieśka nie pojechała do Krakowa. Gdyby wsiadła do tego pociągu, w poniedziałek 5 marca nie przyszłaby do pracy, może nawet już by nie żyła… Nikomu nie przyznałam się, że słyszałam jej rozmowę z szefową. A bardzo chciałabym wiedzieć, co Teresa wtedy zobaczyła. Czy dzięki niej moja koleżanka z pracy uniknęła śmierci? I co widziała podczas spotkania ze mną?!

-->