Tak się złożyło, że mój bliski przyjaciel, kolega z dawnej klasy, jest bardzo zamożnym człowiekiem. W wieku 21 lat został szefem ogromnej firmy.
Od tego czasu minęło kilka lat. Szymonowi żyło się bardzo dobrze i można było powiedzieć, że jest szczęśliwy. Nie musiał się o nic martwić, wydawało się, że właściwie nic nie musi robić, tylko cieszyć się życiem. Ale nie wszystko było tak, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Zawsze dziwiłem się, że Szymon ma takie dobre serce. Nigdy nie przechodził obojętnie obok cudzych problemów i nieszczęść.
Może to przez jego własny żal i traumy z dzieciństwa. Matka Szymona całe swoje życie poświęciła na to, żeby zapewnić swojemu jedynemu synowi jakąś przyszłość. Ojciec zostawił ich, gdy dowiedział się, że będzie musiał utrzymywać rodzinę.
Matka nigdy nie powiedziała Szymonowi na ojca złego słowa, ale chciała, żeby jej syn wyrósł na innego człowieka.
To zrozumiałe. Trudno jest się pogodzić z tym, że twoje dziecko będzie miało życie tak samo ciężkie, jak ty.
Babcia z dziadkiem wyrzekli się córki i wnuka, gdy tylko dowiedzieli się, że jest w ciąży. No oczywiście, taki wstyd. Co ludzie powiedzą? Że nie umieli wychować własnego dziecka? Lepiej wypędzić córkę i jej maleństwo na ulicę i już się więcej tym nie przejmować. Najważniejsze, żeby obronić honor rodziny. Ale Szymon opowiadał o tym wszystkim obojętnie, jak obserwator z zewnątrz. Nigdy nikomu się nie skarżył.
Nie słyszałem od niego, żeby kiedykolwiek potępiał ojca, babcię, dziadka – nikogo! Tak samo nie umiał zwalniać swoich pracowników za jakieś przewinienia, jak robi większość biznesmenów. Nie potrącał premii, terminowo wypłacał pensje i doceniał wszystkich swoich podwładnych, którzy pracowali dla wspólnego interesu firmy i zespołu.
Naprawdę podziwiam mojego przyjaciela. I nie bez podstaw, możecie mi wierzyć. Moją opinię może potwierdzić sytuacja, która wydarzyła się ostatnio. Wtedy Szymon szedł do pracy na piechotę. Przy ładnej pogodzie lubił zostawić samochód w domu i trochę się przespacerować.
Mieszkał w samym centrum miasta. Biuro miał niedaleko, niecały kwadrans spokojnym krokiem. Chyba, że parkiem, to wtedy 20 minut. Tym razem chciał pooddychać trochę dłużej świeżym powietrzem. Postanowił więc pójść przez park.
Po kilku metrach usłyszał cichy głos gdzieś w pobliżu, przy klombie. To był żebrak, który siedział tam i prosił o pieniądze. Szymon przeszedł już kilka metrów, ale jednak postanowił zawrócić i dać mu jakieś drobne, chociaż na herbatę.
Ale nagle wszystko się zmieniło. Żebrak oczywiście nie wiedział, dlaczego Szymon zatrzymał się i przyglądał mu się tak uważnie. Mój przyjaciel zbladł i całkowicie zmienił mu się wyraz twarzy. Mężczyzna aż się przestraszył, że nieznajomy chce mu zrobić coś złego.
Szymon schował z powrotem do kieszeni banknot, który miał wrzucić do starej torby, która leżała przed mężczyzną. Żebrak żachnął się, ale dalej z nadzieją patrzył na kolejnych przechodniów. Jednak po 20-25 minutach podeszło do niego dwóch młodych mężczyzn w garniturach. Poprosili mężczyznę, który początkowo się opierał, żeby wsiadł z nimi do samochodu, a następnie zawieźli go do mieszkania, żeby się umył i coś zjadł. Żebrak, oszołomiony, nie wierząc w swoje szczęście, skorzystał oczywiście z takiej okazji.
Po kilku godzinach ktoś wszedł do mieszkania. To był Szymon. Starzec rozpoznał w nim mężczyznę, który przyglądał mu się w parku. Żebrak ostrym tonem zapytał, czego on od niego chce. A Szymon tylko się uśmiechnął, a potem powiedział, że daje mu to mieszkanie i pracę w swojej firmie. Mężczyzna zbladł jak ściana.
„Kim jesteś? Dlaczego mi pomagasz?”. Ale Szymon odwrócił się i skierował do wyjścia. Przedtem jednak powiedział: „Pamiętasz to dziecko, przez które zostawiłeś swoją dziewczynę, kiedy się dowiedziałeś o jego istnieniu? No właśnie. To dziecko – to ja!”. Sami teraz widzicie, jakie Szymon ma wielkie serce.
Nie chowajmy do nikogo urazy. To takie ważne! Wtedy świat będzie znacznie lepszy dla nas wszystkich.